sobota, 27 sierpnia 2016

Suknia wieczorowa na krynolinie



Uszyć całą (i mam tu na myśli naprawdę całą- łącznie ze stelażem, falbaniasta halką i gorsetem) sukienkę na krynolinie w niecałe 3 dni??? Dla chcącego nic trudnego. Tym bardziej że w powietrzu wisiał wyjazd do Lwowa, co oznaczało zdjęcia na przepięknej starówce i pod Operą Lwowską. 




Troszeczkę o samej sukni… zrobiona jest z używanej, jasno-fioletowej poszwy (raczej poli), do tego stanik balowy ozdobiony koronkami i zwisającymi kryształkami, których na zdjęciach niestety nie widać. Halka zrobiona z prześcieradeł z lumpeksu i ma ponaszywane falbany. Czyli całość to taka zbieranina, która ostatecznie wyszła miarę znośnie. Gdy próbowałam obliczyć w głowie koszty sukienki wyszło mi, że najwięcej zapłaciłam za druty na obręcze do krynoliny. Koronki miałam z domowych zapasów. 




Wszystko przy szyciu układało się tak jak chciałam. W planach mam jeszcze zrobić stanik dzienny w kolorze kremowym z akcentami fioletu( tak zostało mi jeszcze sporo poszwy, aż sama jestem zdziwiona;)) 














Kilka niuansów, które bym poprawiła: to uczesanie-mam włosy zaledwie do ramion i są one mocno kręcone, niezbyt da się z nich wyczarować coś znośnego( tym bardziej jak przez pół życia nosiło się włosy obcięte bardzo krótko, wiec jakoś tak nie potrafię, ale się nauczę) oraz oczy. Tak, oczy. Chodzi głownie o to, że je mocno mrużę z bardzo prostego powodu… nic nie widzę, wiec jak były robione zdjęcia musiałam łapać jakoś ostrość, żeby wiedzieć czy się patrzę w dobra stronę.



Chyba znalazłam się nie w tym wieku co trzeba. Czuje się zagubiona...